piątek, 16 listopada 2012

9.

Nie powiedziałam nikomu, że straciłam pracę w szkole językowej. Co by to dało? Nie radziłam sobie, kompletnie sobie nie radziłam. Spędzałam większą część dnia sama w domu nie robiąc nic konkretnego. Straciłam nadzieję na poprawę. Udawałam, że nie widzę, jak Michał wykrada z mojej szuflady rachunki, by nie odcięto nas od prądu i wody. Udawałam, że nie wiem dlaczego regularnie odwiedzałeś mnie z zakupami. Udawałam zdziwienie widząc kogoś z Was pod moimi drzwiami. Odwracałam wzrok, żeby nie widzieć troski w Waszych oczach. Grałam, choć wiedziałam, że i tak mi nie wierzycie.

Bywały lepsze momenty. Bywały chwile, gdy śmiałam się szczerze. Gdy Patryk był przy mnie, wszystko zdawało się wyglądać nieco lepiej. Gdy byliście obok było trochę łatwiej. Przywykłam do widoku Michała skubiącego nerwowo brodę w moim fotelu. Przywykłam do widoku mojego kota rozciągniętego swobodnie na kolanach Russella. Przywykłam do Twojego śmiechu i zapachu Twoich perfum towarzyszących mi przez większą część dnia. Byłeś najbliżej, więc siłą rzeczy spędzałeś u mnie najwięcej czasu. Polubiłam Twoją obecność. Polubiłam nawet te niemal ojcowskie pocałunki w czoło. Miałeś niesamowitą łatwość odnajdowania się w obcych miejscach. Wszędzie czułeś się jak w domu i bardzo szybko Twoje bluzy zaczęły zalegać w moim koszu na pranie, a  przy łóżku znajdowałam książkę, której wcale nie czytałam. Nie przeszkadzało mi to, przeciwnie, chyba najbardziej brakowało mi Ciebie, gdy wyjeżdżaliście na mecze i zostawałam z Pauliną. To dzięki Waszej obecności Patryk nie przeżywał zbyt mocno tego, co się działo. Miał przy sobie ulubionych wujków, w większym niż zwykle zakresie. Ja również przy nim byłam trochę inna. Kocham go ponad wszystko, ale nawet to nie wystarczy by żyć. Tak, Matt, zdaję sobie sprawę, że wpadłam w głęboką depresję, ale nie mam siły z nią walczyć. Gdy byliście obok - żyłam, marnie, ale żyłam, gdy przechodziliście przez próg, czułam się jak balonik, z którego ktoś spuścił powietrze. To nie mogło długo trwać...

Podczas jednego z Waszych wyjazdów zaczęłam pisać ten list. Piszę go nocami, małymi fragmentami i chowam głęboko, by nikt nie znalazł go zbyt wcześnie. Kiedyś trafi do Twoich rąk. Dlaczego? Chyba chcę, byś zrozumiał. Żebyś nie czuł się winny. I przede wszystkim - żebyś zaopiekował się swoim synem. Mam nadzieję, że nie masz wątpliwości, że Patryk nim jest. Bądź dla niego równie wspaniałym ojcem, jak teraz jesteś wujkiem. Wywołuj uśmiech na jego twarzy i nie pozwól, by spotkało go coś złego. Ja już tego nie potrafię... Przy mnie czeka go tylko cierpienie. Ty możesz mu zapewnić lepszą przyszłość, przy mnie pozna tylko ból i smutek, z którymi coraz gorzej sobie radzę. Tak, to jeden z powodów, dlaczego obok tego listu leży kilka opakowań tabletek. Czekają. Czekają, aż się odważę. Czekają, aż Patryk przywiąże się do Ciebie wystarczająco mocno.


Powoli kończymy...

19 komentarzy:

  1. Ona umrze.. Popełni samobójstwo.. Nie wiem co napisać.. Jak przeczytałam ten rozdział to zrobiło mi się cholernie smutno bo chwilą śmierci jest coraz bliżej.. Pozdrawiam i zapraszam do mnie

    siostra-siatkarza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. no chyba żartujesz, że ma w głowie takie głupie myśli, wiadomo, że straciła kogoś kogo kocha, no ale jest jej synek, dla niego powinna zyć.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Przerażają mnie choroby psychiczne bo bez dwóch zdań myśli samobójcze są jakimś znamionami tej przypadłości
    Podobno jeśli ktoś raz miał takie plany llub próbował popełnić samobójstwo to wcześniej czy później dopnie swego. Oby ona jeszcze się wycofała!

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja teoria przebiegu opowiadania się sprawdza. Nie napiszę nic więcej bo mnie rozdział trochę przygnębił.

    OdpowiedzUsuń
  5. Z jednej strony to opowiadanie mnie zasmuca i wpędza w melancholię. Nie chcę, żeby umarła. Nie potrafię rozstać się z Lidką... A z drugiej w gruncie rzeczy tego chcę. Wiem, że do tego zmierza ta historia. I można powiedzieć, że to mi się podoba. Jest cholernie szczera. Czasem to przeraża.

    Załam dziewczynę z depresją. Właśnie, znałam... Jej już nie ma. Zgadzam się z czytelniczką, że ktoś, kto chce popełnić samobójstwo w końcu to zrobi. Niezależnie od uczuć innych.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem co powiedzieć, nie chcę końca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież Ty znasz koniec... Zmieniłam go tylko troszkę, ale kierunek pozostał ten sam.

      Usuń
  7. Szkoda, że kończysz, ale z drugiej strony cieszę się, że nie przeciągasz historii w nieskończoność, bo w ten sposób nie traci ona na swojej jakości, a niewątpliwie ją ma i to dużą. :))
    Miło, że Matteo, Russell i Michał, no i oczywiście Paulina starają się jej pomóc, ale szkoda, że mimo wszystko to nie działa. Z depresji jednak ciężko wyjść. Dobrze przynajmniej, że ma Patryka, bo jeszcze w jakiś sposób dla niego się stara. Szkoda tylko, że nie do końca daje sobie radę...
    Czekam niecierpliwie na dalsze rozdziały, bo mimo wszystko jestem ciekawa jak to wszystko się rozwiąże :)
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, Lidka chce się zabić. To chyba nie jest zaskoczenie, prawda? Specjalnie już w prologu dałam to jasno do zrozumienia, bo wiem, że nie każdy lubi taką tematykę i nie każdy powinien ją czytać. Do końca listu Lidki zostały dwa rozdziały, później będzie inny list. Kończymy numerem trzynaście, czyli niedługo. Lubię trzynastki i nie chodzi mi o wiek ;)Poczekacie?
    Nie zgadzam się z opinią, że jeśli ktoś zechce się zabić, to dopnie swego. Okoliczności się zmieniają, ludzie także. Czasem takie zdarzenie może dać kopa do zmian, czasem może uświadomić głupotę i to, że problemy wcale nie były tak ogromne, jak się wydawało. Nie wiem tego z własnego doświadczenia, dla mnie samobójstwo to tchórzostwo, najgorsze z możliwych tchórzostwo. Nic nie rozwiązuje, tylko pogłębia problemy tych, co zostali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się całkowicie zgadzam z tym co napisałaś.
      I odpowiadając na pytanie, ja poczekam :)
      VE.

      Usuń
  9. Smutno mi. Też nie chcę końca, czuję, że będę ryczeć jak ostatnia kretynka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może troszkę przy 11, a później raczej będziesz miała mordercze zapędy wobec mnie, więc nie powinno być tak najgorzej ;)

      Usuń
  10. Któregoś dnia szukałam czegoś "nowego" do poczytania. Wydaje mi się, że skomentowałaś coś u Sil i tak oto odkryłam Twoje opowiadania. Cóż mogę powiedzieć? Nic nie sprawia mi takiej radości, jak "wynalezienie" sobie kolejnych "perełek" do czytania. Tak, "perełek" - Twoje historie czyta się jednym tchem i podobnie, jak u Sil, chce się do nich ciągle wracać i wracać. To pewien paradoks, bo piszesz według mnie niby (jak ja to określam) "na smutno", więc podobnie, a jednak każda Twoja historia jest zupełnie inna, czego osobiście bardzo zazdroszczę!
    Postanowiłam skomentować tak ogólnie na początek, ale właśnie tu. Dlaczego? Depresja i samobójstwo. Wierzę, że chociaż Lidka faktycznie chce się zabić, nie zrobi tego. Może nie zdąży, a może jej się to nie uda? Może zostanie uratowana? Mam taką nadzieję mimo, że nie zapowiada się chyba na to. Jeśli chodzi o samo samobójstwo. Wiem, że zabrzmi to śmiesznie, ale dla mnie to niesamowita odwaga. Nie chcę się tutaj wdawać w jakieś osobiste zwierzenia, czy coś. Owszem, tchórzostwem jest fakt, że zostawia się problemy, ucieka od nich. Ale wiem też, że są przypadki, gdy owo samobójstwo nie jest popełniane z uwagi na najzwyklejszy strach przed śmiercią. Pod tym względem jest to odwaga. Nie bać się. Bólu, upadku z wysokości, duszenia się przy powieszeniu, momentu topienia się itd. Nie bać się faktu, że w ciągu tych kilku/kilkunastu sekund przed oczami staje całe życie. Nie bać się również tego, że taka potencjalna próba może okazać się nieudana i trzeba będzie spojrzeć w oczy najbliższym. Dlatego, żebym została dobrze zrozumiana, sam fakt owego momentu samobójstwa jest dla mnie odwagą, nie cała otoczka w postaci "ucieczki od problemów". Druga kwestia to fakt, iż mimo wszystko samobójcy nie powinni być "potępiani" przez społeczeństwo. Depresja, to taka choroba, która potrafi zrobić z mózgu sieczkę. Człowiek nie myśli wtedy racjonalnie. Wielokrotnie na przykład zostaje z depresją sam, bo wmawia sobie, że osoby, które potencjalnie mogłyby pomóc i czekają na jakiś "znak" (czy to rodzina, czy przyjaciele) nie pomogą, nie zrozumieją, mają dość własnych problemów, by zajmować się cudzymi. Dlatego "nie skreślajmy" samobójców, czy osób, które taką próbę szczęśliwie przeżyły. Tak, jak już wspomniałam bardzo często te osoby, tak cholernie zagubione, nie wiedzą co robią. I tu dodatkowa sprawa: również absolutnie nie zgadzam się z opinią, iż osoba, która myśli o tym, by się zabić - dopnie swego. I doskonale wiem, co mówię.
    Cóż, jak zawsze i wszędzie się rozpisałam, chociaż miało być krótko i treściwie. Co mogę dodać na koniec? Jeśli będziesz miała ochotę poczytać którąś z moich historii (chociaż jedna jest dopiero w zalążku w postaci prologu), zapraszam serdecznie. Linków nie zostawiam, bo to słabe wg mnie, tak od razu spamować "na przywitanie". Jak się "do mnie" dostać - wiadomo :)
    Pozdrawiam, niecodzienna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Staram się, aby każda historia i bohaterka była inna, ale nie zawsze się to udaje. Nudno by było gdyby były takie same. Nie potrafię pisać inaczej niż na smutno - mniej lub bardziej, ale jednak smutno. Nie wiem dlaczego tak jest, bo nie jestem typem smutasa ;)
      Co do tematu samobójstwa nie chcę się wdawać w dyskusje, bo nie o to tu chodzi. Niewątpliwe jest prawdą, że depresja potrafi zniszczyć człowieka i bez pomocy, często specjalistycznej pomocy, może się to skończyć źle. Nikogo nie skreślam, to choroba jak każda inna. Może błędem było poruszanie tego problemu w opowiadaniu, a może wręcz przeciwnie... Nie wiem, ale skoro już jest to zamierzam dokończyć :)

      Usuń
    2. Uważam, że błędem absolutnie nie :) Swoją drogą jedna z moich historii również zaczyna się i w sumie po części także toczyć się poniekąd będzie wokół tego problemu, natomiast w kwestii mojego komentarza, nie był on, że tak to ujmę: personalnie w kogoś uderzony. Po prostu trochę się w tym temacie orientuję (chociaż też nie chodzi mi tu o zgrywanie wielkiego eksperta) i wiem, jak postrzegane są takie osoby w naszym społeczeństwie. Dlatego taki mały wywód mi wyszedł :)

      Usuń
    3. Pisz ile tylko chcesz takich wywodów ;)

      Usuń