niedziela, 4 listopada 2012

3.

Dzieci to zadziwiające istoty. Patryk nie zaznał z mojej strony niczego dobrego, a jednak brnął wciąż do mnie, wyciągniętymi rączkami prosząc o odrobinę uwagi i próbując uśmiechem skruszyć lód na moim sercu. Jakby wiedział, że kiedyś będzie inaczej... Pokochałam go gdzieś pomiędzy pierwszym krokiem a pierwszym mama z jego ust. Gdy chodził sam, nie wyobrażałam już sobie życia bez niego. Gdy powiedział pierwsze zdanie, zamęczałam wszystkich wokół opowieściami o moim cudownym synku. Nie wiem jak udało mi się zdać maturę. Pomógł pewnie indywidualny tryb nauki, pozostałość jeszcze z czasów treningów. Każdą wolną chwilę poświęcałam Patrykowi. Zamiast spać, czuwałam nad jego łóżeczkiem patrząc jak oddycha i zastanawiając się, dlaczego zmarnowałam tyle czasu. Zamiast się uczyć, chodziłam z nim do parku. Zamiast chodzić na randki, jak moje koleżanki, czytałam synkowi bajki. Uśmiech na jego buzi rekompensował wszystko, o czym kiedyś marzyłam, a co było już nieosiągalne.

Jakimś cudem dostałam się na studia. Z braku lepszego pomysłu postawiłam na język, włoski oczywiście. Nie wiem, co mną kierowało, gdy zaczęłam rozmawiać z Patrykiem w Twoim języku. Może przeczucie... Może chęć przybliżenia go do ojca, którego miał nigdy nie poznać... A może chęć zapewnienia mu lepszego startu w życie. Nie wiem, ale zadziwiała mnie łatwość, z jaką chłonął nowe słowa. Ja nie miałam tej łatwości, ale jakoś przechodziłam z roku na rok. Studiowałam, oczywiście, dzięki pomocy rodziców, dla których byliśmy oczkiem w głowie. To tata, związany od młodości z siatkówką, zorganizował mi pracę w klubie. Zdecydował zwykły przypadek - nowy trener przyjechał trochę wcześniej, by rozejrzeć się po okolicy, a umówiony tłumacz nie mógł się stawić. Miałam być zastępstwem na kilka dni, zostałam na kilka lat. Według umowy byłam tłumaczem, w praktyce robiłam wszystko od odebrania plakatów po niańczenie nowych zawodników. Lubiłam tą pracę. Byłam blisko siatkówki, choć sama już nie grałam. Miałam identyfikator, który umożliwiał mi wstęp na mecze. Zaprzyjaźniłam się z kilkoma siatkarzami. Wreszcie, miałam swoje pieniądze, które umożliwiły mi przeprowadzkę do własnego mieszkania. Byłam szczęśliwa. 

Gdy Paulina przybiegła do mnie i oznajmiła, że przyjeżdżasz na rozmowy, myślałam, że to tylko jej kolejny głupi żart. W tamtym czasie Paulina uwielbiała mnie denerwować, choć zwykle rozbiła to wyjadając ostatni kawałek czekolady, kradnąc mi ostatniego papierosa w środku nocy gdy siedziałyśmy przy trzeciej butelce wina czy śmiejąc się z imienia mojego kota. Na Twój temat nie żartowała nigdy, wiedziała chyba, czym grozi wypowiedzenie Twojego imienia w moim towarzystwie. Wpadłam w panikę, gdy uświadomiłam sobie, że to nie jest żart. Gdy, kilka godzin później, trener powiedział mi to samo, czułam, że tracę grunt pod nogami. Nie interesowałam się Tobą, nie miałam pojęcia jak potoczyła się Twoja kariera.

Następnego dnia pierwszym, co zobaczyłam, gdy weszłam do hali, była nieco większa wersja oczu, które patrzyły na mnie co dzień znad miseczki z płatkami.


Dodaję zanim mnie zjecie za nienawiść Lidki. Pamiętacie, że to nie o mnie, prawda? Nie popieram żadnego z jej głupich zachowań. 

22 komentarze:

  1. I hate this part right here... Lalalala...
    Podejrzewam, że ta wiadomość dla niej to grom z jasnego nieba. I sama nie wiem, co bym czuła. Pewnie strach, że to wszystko wróci.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też bym wpadła w panikę. Jestem ciekawa, jak sobie z tym poradzi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, co zrobi Lidka, ale wydaje mi się, że to będzie baaaardzo głupie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejny rozdział ? Wciągnełam się w to opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem. Może jak wypowie się tu 15 różnych osób? Ha, to jest pomysł! A jeśli się nie doczekam, co jest bardzo prawdopodobne, bo niewielu czytelników wysila się na komentarz, to około środy.

      Usuń
  5. Matkomatkomatko, jak cudownie! No, może nie całkiem cudownie, głupiutka Lidka, ale każdy popełnia błędy, tak? I potem się na nich uczy. I ona też pewnie się nauczy. Czuję, że będzie dobrze. Musi być!
    Pozdrawiam, placek.

    OdpowiedzUsuń
  6. I znów jestem pod wrażeniem. I będę się zachwycać do woli.
    Nie wiem czemu, ale lubię czytać o bohaterkach,które popełniają błąd za błędem. już miałam pochwalić Lidkę za to, że pokochała Patryka, a tu się wydaje, że zrobi znów, coś głupiego.
    Jak to się mówi, nie chwali się dnia przed zachodem słońca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co Dziękować. Mówię szczerą prawdę:)

      Usuń
    2. Rozpieszczasz i grozi to tym, że duma wyjdzie mi uszami. Ale czyta się miło ;) pozdrawiam

      Usuń
  7. Dobrze, że miłość do dziecka jednak się u niej pojawiła :)
    Ale mam przeczucie, a nawet pewność, że dalej tak różowo nie będzie.
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mniejsza kopia tego pana, hm.. fajnie by było taką mieć *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mniejszą czy większą wersję chciałabyś mieć?

      Usuń
  9. Oj tam! Przecież on jej nie pozna. Poza tym człowiek to takie sprytne stworzonko i umie kłamać. Choć ja tego nie pochwalam i uważam, że ten cały Matteo powinien się o dziecku dowiedzieć i ...ekhm - płacić alimenty:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Patryk ma takie same oczka jak Matteo ;) To na pewno cały czas jej o nim przypomina. Już ją miałam za wyrodną matkę, a tutaj jednak nie ;) Dobrze, że mimo wszystkich kłopotów udało się jej dostać na studia i pracować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie oczka miałam zaprzepaścić na drodze ewolucji? O nie!

      Usuń