środa, 31 października 2012

1.

Prawdopodobnie nic z tego nie rozumiesz, zacznę więc od początku naszej znajomości. Początku, o którym Ty najwyraźniej już dawno zapomniałeś, w każdym razie nie powiązałeś tamtej dziewczyny ze mną. Cóż, kilka lat minęło, nigdy się nie łudziłam, że mnie pamiętasz.

Nie wiem kto wpadł na pomysł zorganizowania dwóch zgrupowań w jednym czasie i miejscu. Nie wiem jak to się stało, że nasza reprezentacja juniorek wylądowała w Alpach. Nie wiem, dlaczego i Wy tam trafiliście. Może to było Wasze stałe miejsce, a może zdecydował ślepy los...

Czy już wiesz, kim jestem, Matt?

Pamiętam dumę, jaka rozpierała mnie od środka, gdy jechałyśmy do Włoch. Wybrali mnie do reprezentacji Polski w siatkówce! Mnie - Lidkę Jabłońską! Zarówno wówczas, jak i teraz jest to dla mnie niewiarygodne. Owszem, mówili, że jestem dobra, chwalili moje silne ataki i precyzję, ale żeby aż tak... Pamiętam, jak skakałyśmy z radości z Pauliną, pamiętam obiekcje rodziców... Pamiętam Ciebie. Stałeś przy wejściu do ośrodka kłócąc się z kimś przez telefon. Gestykulowałeś zawzięcie i wyrzucałeś z siebie jakieś słowa. Już wtedy zwróciłam na Ciebie uwagę. To dlatego zostawałam dłużej na sali, by obserwować Wasz trening. Coś w Tobie przyciągało mnie. Nie, nie chodziło o Twój wygląd, choć i jemu nic nie mogłam zarzucić. Na boisku emanowała z Ciebie agresja. Tak, agresja. Zawziętość. I dzikość. Do każdej piłki rzucałeś się, jakby od tego miało zależeć Twoje życie. Mocno przeżywałeś porażki, kilka razy wyszedłeś zdenerwowany, bo coś Ci nie wychodziło. Chyba właśnie dlatego tak mnie zafascynowałeś, dlatego, że miałam podobne odczucia, ale nie miałam odwagi ich wyrazić...
Ty nie zwracałeś na mnie uwagi. Nie wiem dlaczego zmieniłeś to ostatniej nocy, dlaczego podszedłeś do mnie. Nie spędzaliśmy przecież dużo czasu razem, nie rozmawialiśmy nigdy na osobności. Kto w ogóle pomyślał o tym, by zrobić pożegnalną imprezę i jakim cudem dostał na nią zgodę? Nie wiem dlaczego wybrałeś akurat mnie. Może wiedziałeś, że nie będę stawiała oporu... Może dlatego, że już wtedy nieźle znałam włoski... Może widziałeś, jak Cię obserwuję...  Pamiętam piosenkę, do której tańczyliśmy, pamiętam dreszcz, który przeszedł mnie, gdy poczułam twoją dłoń na plecach i Twój uśmiech, gdy to zauważyłeś. Nie wiem dlaczego wyszłam z Tobą, gdy pociągnąłeś mnie za rękę. Byłeś pierwszy, wiesz? Pamiętam wielki księżyc wiszący nad nami i Twoje pocałunki. Dopiero później, już w domu, uświadomiłam sobie, że nigdy nie spytałeś mnie o imię. Nie zwróciłam na to uwagi wcześniej, bo ja Twoje znałam od dawna. Może ktoś Ci powiedział, a może nie było to dla Ciebie ważne. Byłam pewnie jedną z wielu, ot, przygoda przed mistrzostwami. Nie wiem, czego się spodziewałam, ale na pewno nie ucieczki. Dlaczego nie odważyłeś się na pożegnanie? Dlaczego udawałeś, że nie ma Cię w pokoju? Mogłeś skłamać, uśmiechnąć się, powiedzieć kilka miłych słów, byłoby mi łatwiej... Stałeś z kolegą na balkonie, patrząc na góry, a nasz autokar oddalał się coraz bardziej. Twoja postać była mniejsza i mniejsza, aż w końcu zniknęła całkiem, gdy wyjechaliśmy za bramę ośrodka. Nie pomachałeś, nie wiem nawet, czy w ogóle spojrzałeś w naszą stronę.

Pewnie szybko o tym zapomniałeś, bo w zasadzie, z Twojego punktu widzenia, nie było o czym pamiętać...

Za kilka dni dam dwójeczkę. Chcę najpierw skończyć i nieco wygładzić całość.


poniedziałek, 29 października 2012

0.

Matteo,

Długo zastanawiałam się, jak zacząć ten list. "Drogi Matteo" brzmi śmiesznie. "Kochany"? Nigdy nie wyznaliśmy sobie, co nas połączyło. Nie sądzę, by była to miłość. Na pewno zauroczenie, prawdopodobnie fascynacja, ale miłość... Nie, raczej nie. Nawet w ostatnich miesiącach, gdy w jakiś przerażający, chory sposób stałeś mi się zadziwiająco bliski. Jak więc miałam zacząć ten list? Nawet przyjacielem nie mogę Cię nazwać...

Tak więc, Matt, bo tak najchętniej nazywam Cię w myślach, pewnie zastanawiasz się dlaczego trzymasz teraz te kartki papieru. Dlaczego ze wszystkich znanych mi osób napisałam właśnie do Ciebie. Mam swoje powody. Bo, widzisz, jeśli czytasz te słowa, znaczy to, że mnie już nie ma...



Na razie tyle. Są chętni?