sobota, 24 listopada 2012

13.

Wysoki mężczyzna szedł w kierunku cmentarza trzymając za rączkę ciemnowłosego chłopca.
- Tato, czy mama ucieszy się, że nas zobaczy?
Mężczyzna zaśmiał się, chwycił syna pod pachami i zaczął obracać się dookoła, czym wywołał wybuch dziecięcej radości.
- Przecież mama zawsze się cieszy na nasz widok! Na pewno będzie szczęśliwa, że wróciliśmy wcześniej.
Gdy ją zobaczyli wychodziła już z terenu cmentarza. Skradali się cichutko, by w końcu zajść ją z tyłu i zasłonić oczy. Być może wystraszyłaby się, gdyby nie usłyszała wcześniej szeptu swojego syna.
- Jak mnie znaleźliście? - spytała, gdy Patryk wyzwolił się z już jej objęć.
- Mamy swoje sposoby - powiedział mężczyzna całując ją na powitanie.
- Matt, nie przy dziecku - odepchnęła go, ale śmiała się zapalając w oczach iskierki, które tak bardzo kochał.
- Chodźmy do domu, Lidka, a ty, mój panie - wskazał palcem na syna - jedziesz dziś na noc do wujka Michała - ruszył w pogoń za uciekającym chłopcem i po chwili okolicę znów przeszył dziecięcy śmiech.
- Jak to? Dlaczego dziś? - spytał Patryk, gdy już się uspokoił.
- Mówiłeś, że chcesz mieć braciszka, tak?- zmarszczył brwi udając gniew.
Spojrzał na nią. Stała z trudną do odczytania miną wpatrując się w bramę cmentarza. Zaniepokoił się.
- Lidka?
Uśmiechnęła się i wtuliła w jego puchową kurtkę.
- Spokojnie, Matt. Jestem tu i nigdzie się nie wybieram. Po prostu trudno mi uwierzyć, jak niewiele brakowało, by i moje nazwisko było tam wyryte.
- To już przeszłość.
- Tak, na szczęście to przeszłość. Kocham cię, wiesz?
- A ja kocham ciebie, Lidka. Kocham was.
Patrzyła na niego z uśmiechem zastanawiając się jakie błahostki decydują czasem o tym, że chce się żyć. Śmiech syna i całus dla najlepszej mamy, spotkanie z przyjaciółmi, uścisk szorstkiej dłoni, radosne spojrzenie zaspanych jeszcze oczu o poranku, czuły dotyk, silne ramię oplatające jej drobną postać w bezpiecznym uścisku. Drobiazgi budujące szczęście. Tak, zdecydowanie warto żyć.



Zadowolone?
To jest koniec. Nie mogłam pozwolić jej umrzeć. Nawet ja nie lubię, kiedy jest zbyt smutno ;)
Żałuję, że podjęłam ten temat. Mogę Wam jedynie obiecać, że dwa kolejne będą inne, trzecie, o ile znajdę pomysł, by je skończyć, również. Co będzie później - nie wiem. Może nie powstanie już nic, a może znów kiedyś popełnię jakiś błąd.

Reaktywuję bredniopis. Zapraszam.

Dziękuję, że mimo wszystko tu byłyście. Szczególnie mocno dziękuję za komentarze.
Pa