środa, 14 listopada 2012

8.

Pewnie wcale nie otworzyłabym drzwi, gdybyś nie był tak uparty. Po kilku minutach nie wytrzymałam uciążliwego dzwonienia i pukania. Zdziwiłam się, widząc Ciebie, ale jeszcze bardziej zdziwiłam się, widząc Patryka u Twego boku. Byłam pewna, że on śpi... Było późno, bardzo późno, a ja zapomniałam, że moje dziecko nie wróciło z placu zabaw... Byłam bliska płaczu i chyba broda zaczęła mi już niebezpiecznie drżeć, bo podszedłeś i powiedziałeś zdecydowanym głosem nie czas na to. Bez trudu odnalazłeś kuchnię, przecież Twoje mieszkanie miało identyczny układ. Obrzuciłeś mnie zdziwionym spojrzeniem, gdy w lodówce znalazłeś tylko nadpsutą cytrynę i ketchup. Paulina nigdy nie miała głowy do zakupów, a ja ostatnio do niczego nie miałam głowy. Wyszedłeś, by po chwili wrócić z jajkami i boczkiem. Zabawiałeś Patryka rozmową, poruszając się po mojej kuchni jak po swojej własnej. To było tak irracjonalne, że nie zaprotestowałam nawet, gdy wygoniłeś go do łóżka ogłaszając dzień dziecka. Jeszcze dziwniejsze było, gdy Patryk uwiesił się na Twojej szyi prosząc, byś położył go spać, a Ty uśmiechnąłeś się i zaniosłeś go do pokoju. To było tak dziwne, że nalałam sobie kieliszek i chciałam go wypić duszkiem, ale nie zdążyłam, bo wróciłeś i wylałeś zawartość do zlewu. Spojrzałeś na mnie ze złością i spytałeś co ty odpierdalasz? Nie znałam odpowiedzi, więc tylko wzruszyłam ramionami i chciałam uciec do łazienki, by ukryć przed Tobą łzy, ale mi nie pozwoliłeś. Przyciągnąłeś mnie z głośnym westchnięciem nie bacząc na to, że zostawiam czarne plamy tuszu na Twojej białej koszulce. Siedzieliśmy tak długo, ja w Twoim szczelnym uścisku, wstrząsana spazmatycznym płaczem i Ty szepczący uspokajające słowa. Tak też zastała nas Paulina. Tamtej nocy zawarliśmy chyba cichy rozejm, wtedy też rozpoczęła się karuzela prowadząca w nieunikniony sposób do mojego końca. 

Nie spodziewałam się, że ujrzę Cię uśmiechniętego w moich drzwiach już następnego poranka. Wtoczyłeś się bez zaproszenia do mojej kuchni, taszcząc ciężkie siaty z zakupami. Zaskoczyłeś mnie, Matt. Często zaskakiwałeś mnie od tamtej nocy. Gdy wspólnymi siłami powkładaliśmy już wszystko do odpowiednich szafek, zaproponowałam Ci kawę, a Ty szybko przyjąłeś propozycję. Nie wiem dlaczego kiwnęłam głową nad parującym kubkiem, gdy zapytałeś znienacka potrzebujesz pomocy? Chyba miałam już dosyć kłamstw, że wszystko jest w porządku i że świetnie sobie radzę. Może chciałam Tobie zaufać? Może liczyłam jeszcze, że to coś zmieni? Uścisnąłeś pokrzepiająco moją dłoń. mówiąc, że mogę na Ciebie liczyć i pocałowałeś mnie w skroń wychodząc. Dla Ciebie był to naturalny gest, ja jeszcze długo po Twoim wyjściu siedziałam trzymając rękę na czole, nie wierząc w to, co się stało. Matteo, który przed laty nie chciał się nawet ze mną pożegnać, a przed kilkoma miesiącami pozbawił mnie pracy, teraz próbował podnieść mnie z dna. Próbowałeś, naprawdę się starałeś, ale nie miałeś na to szansy. Mrok sięgał już zbyt głęboko.

24 komentarze:

  1. Nie rób nam tego ! Niech ona nie umrze ! Ma patryka i Matteo chce jej teraz pomagać ! Czekam na kolejny .. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy zaczynam publikować opowiadanie, mam je już napisane do końca. Cokolwiek tam napisałam, niczego już nie zmienię ;) pozdrawiam

      Usuń
  2. Dobry Matteo? Jestem zaskoczona taką jego zmianą. Obawiam się tylko, że już za późno.
    VE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardziej pasował Ci jak był zły?

      Usuń
    2. Nie, wręcz przeciwnie :)) Jestem tylko zaskoczona, że stać go na bycie dobrym i że się stara po tym wszystkim co zrobił. :)
      VE.

      Usuń
    3. Wszystkich stać na bycie dobrym o ile mają odpowiednią motywację ;)

      Usuń
  3. Bardzo mnie zaskoczyła ta zmiana, ale w sumie chyba nie ma się z czego cieszyć, skoro ona i tak odbierze sobie życie.

    OdpowiedzUsuń
  4. I podobno ludzie nie mogą zmienić się na lepsze. Ty właśnie obaliłaś ten Mit.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy w ten mit nie wierzyłam. Oczywiście, są jednostki, którym nic nie pomoże, ale większość się zmienia.

      Usuń
  5. Mam ochotę dać mu w twarz, bardzo często mam na to ochotę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie żałuj sobie, daj. Może się chłopak ogarnie.

      Usuń
  6. Mówią, ze nigdy nie jest tak źle żeby nie mogło być gorzej, ale też zawsze może być lepiej. Nie ma sytuacji bez wyjścia i takiej depresji z której nie można wyjść. Tylko nad bohaterami Antygony wisiało Fatum - my mamy zawsze wpływ na swoje życie, zależy to tylko od naszych decyzji. Ona ma dla kogo walczyć, nie chodzi o Matteo ale o Patryka i przyjaciół. Sama cierpi bo straciła rodzinę i nauczona doświadczeniem powinna oszczędzić tego swojemu dziecku!

    OdpowiedzUsuń
  7. Się ogarnął, szkoda, że nie w porę...

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak widać ludzie się zmieniają tylko szkoda, że tak późno.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem co napisać. Niedawno trafiłam na tego bloga i jestem pod wrażeniem. Bardzo dobrze czyta się Twoje rozdziały. Są tak realistyczne... Co do tego wpisu- genialny. Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wpis i miłe słowa. Realistyczne? Mam nadzieję, że nie za bardzo sugestywne... Zapraszam na kolejne :)

      Usuń
  10. Normalnie nie wiem, co powiedzieć. Zaskoczyłaś mnie tym bardzo. Ciężko uwierzyć mi w taką nagłą jego zmianę, w bezinteresowność i zwykłą pomoc.Fakt, ludzie się zmieniają, ale nigdy nie do końca, ale kto wie... :) Czekam na kolejne :)

    Zapraszam na 2 rozdział :)
    [ i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  11. Zastanawiam się co tam jej w tej głowie siedzi... Przyszedł, stara się, Patryk go lubi. Co ona chcę odwalić?

    OdpowiedzUsuń