Wysoki mężczyzna szedł w kierunku cmentarza trzymając za rączkę ciemnowłosego chłopca.
- Tato, czy mama ucieszy się, że nas zobaczy?
Mężczyzna zaśmiał się, chwycił syna pod pachami i zaczął obracać się dookoła, czym wywołał wybuch dziecięcej radości.
- Przecież mama zawsze się cieszy na nasz widok! Na pewno będzie szczęśliwa, że wróciliśmy wcześniej.
Gdy ją zobaczyli wychodziła już z terenu cmentarza. Skradali się cichutko, by w końcu zajść ją z tyłu i zasłonić oczy. Być może wystraszyłaby się, gdyby nie usłyszała wcześniej szeptu swojego syna.
- Jak mnie znaleźliście? - spytała, gdy Patryk wyzwolił się z już jej objęć.
- Mamy swoje sposoby - powiedział mężczyzna całując ją na powitanie.
- Matt, nie przy dziecku - odepchnęła go, ale śmiała się zapalając w oczach iskierki, które tak bardzo kochał.
- Chodźmy do domu, Lidka, a ty, mój panie - wskazał palcem na syna - jedziesz dziś na noc do wujka Michała - ruszył w pogoń za uciekającym chłopcem i po chwili okolicę znów przeszył dziecięcy śmiech.
- Jak to? Dlaczego dziś? - spytał Patryk, gdy już się uspokoił.
- Mówiłeś, że chcesz mieć braciszka, tak?- zmarszczył brwi udając gniew.
Spojrzał na nią. Stała z trudną do odczytania miną wpatrując się w bramę cmentarza. Zaniepokoił się.
- Lidka?
Uśmiechnęła się i wtuliła w jego puchową kurtkę.
- Spokojnie, Matt. Jestem tu i nigdzie się nie wybieram. Po prostu trudno mi uwierzyć, jak niewiele brakowało, by i moje nazwisko było tam wyryte.
- To już przeszłość.
- Tak, na szczęście to przeszłość. Kocham cię, wiesz?
- A ja kocham ciebie, Lidka. Kocham was.
Patrzyła na niego z uśmiechem zastanawiając się jakie błahostki decydują czasem o tym, że chce się żyć. Śmiech syna i całus dla najlepszej mamy, spotkanie z przyjaciółmi, uścisk szorstkiej dłoni, radosne spojrzenie zaspanych jeszcze oczu o poranku, czuły dotyk, silne ramię oplatające jej drobną postać w bezpiecznym uścisku. Drobiazgi budujące szczęście. Tak, zdecydowanie warto żyć.
Zadowolone?
To jest koniec. Nie mogłam pozwolić jej umrzeć. Nawet ja nie lubię, kiedy jest zbyt smutno ;)
Żałuję, że podjęłam ten temat. Mogę Wam jedynie obiecać, że dwa kolejne będą inne, trzecie, o ile znajdę pomysł, by je skończyć, również. Co będzie później - nie wiem. Może nie powstanie już nic, a może znów kiedyś popełnię jakiś błąd.
Reaktywuję bredniopis. Zapraszam.
Dziękuję, że mimo wszystko tu byłyście. Szczególnie mocno dziękuję za komentarze.
Pa
Spojrzał na nią. Stała z trudną do odczytania miną wpatrując się w bramę cmentarza. Zaniepokoił się.
- Lidka?
Uśmiechnęła się i wtuliła w jego puchową kurtkę.
- Spokojnie, Matt. Jestem tu i nigdzie się nie wybieram. Po prostu trudno mi uwierzyć, jak niewiele brakowało, by i moje nazwisko było tam wyryte.
- To już przeszłość.
- Tak, na szczęście to przeszłość. Kocham cię, wiesz?
- A ja kocham ciebie, Lidka. Kocham was.
Patrzyła na niego z uśmiechem zastanawiając się jakie błahostki decydują czasem o tym, że chce się żyć. Śmiech syna i całus dla najlepszej mamy, spotkanie z przyjaciółmi, uścisk szorstkiej dłoni, radosne spojrzenie zaspanych jeszcze oczu o poranku, czuły dotyk, silne ramię oplatające jej drobną postać w bezpiecznym uścisku. Drobiazgi budujące szczęście. Tak, zdecydowanie warto żyć.
Zadowolone?
To jest koniec. Nie mogłam pozwolić jej umrzeć. Nawet ja nie lubię, kiedy jest zbyt smutno ;)
Żałuję, że podjęłam ten temat. Mogę Wam jedynie obiecać, że dwa kolejne będą inne, trzecie, o ile znajdę pomysł, by je skończyć, również. Co będzie później - nie wiem. Może nie powstanie już nic, a może znów kiedyś popełnię jakiś błąd.
Reaktywuję bredniopis. Zapraszam.
Dziękuję, że mimo wszystko tu byłyście. Szczególnie mocno dziękuję za komentarze.
Pa
Czytając pierwsze zdanie myślałam, że jednak umarła. Na szczęście się tak nie stało :). Lubię szczęśliwe zakończenia, dziękuje Ci za to opowiadanie, było cudowne ;)
OdpowiedzUsuńBo to pierwsze zdanie jest takie zwodnicze ;)Dziękuję bardzo. Ja również lubię szczęśliwe zakończenia, choć czasem przydaje się odmiana ;)
UsuńJa to jestem bardzo zadowolona.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę.
UsuńI tak miało być. :) Od samego początku, nie widziałam innego końca, wiedziałam, że jej nie uśmiercisz. :)
OdpowiedzUsuńI cóż ja mam powiedzieć? :)
Uwielbiam to. :)
Nie mogłam jej tego zrobić. To byłoby straszne opowiadanie, gdyby umarła.
UsuńKamień z serce, ja się bardzo cieszę, iż Lidka nie umarła. Żyje sobie szczęśliwie z Matteo, co do którego to nawet zdanie zmieniłam :)
OdpowiedzUsuńtfuu z serca, a nie z serce
UsuńTeż się cieszę.
UsuńPrzestraszyłam się na początku tym cmentarzem, ale jaka ulga, że nie umarła. Pisz jak najwięcej, bo robisz to świetnie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Piszę, nie mogę tego powstrzymać, ale nie wiem, czy nie zamęczę Was tą ilością ;)
UsuńSuper! :) Bardzo dobrze, że tak to się skończyło :).
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jesteś zadowolona :)
Usuńżałuje, że trafiłam dopiero teraz, ale przeczytałam wszyściutko dzisiaj i stwierdzam, że to jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam!! :D
OdpowiedzUsuńMoże to i lepiej, bo ominęła Cię huśtawka, jaką zgotowałam czytającym regularnie ;) Dziękuję i pozdrawiam.
UsuńCieszę się, że mimo wszystko dobrze się skończyło. Lidka żyje, jest szczęśliwa, Matteo okazał się być w porządku, czego chcieć więcej? :)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest świetne, z resztą jak każde Twoje, które czytałam do tej pory. Podoba mi się jak piszesz :))
VE.
Dziękuję. Cieszę się, że nie zmieniłaś zdania o mojej pisaninie ;)
UsuńJejciu, jak ja lubię szczęśliwe zakończenia :) Oczywiście już zaczynam czytać bredniopis. Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńNo i mamy hapy end:). Cholerka podoba mie się. Chyba się starzeję:). Chciałabym żeby w realnym życiu wszystko było takie fajne:)
OdpowiedzUsuńOj tam, zaraz, że starzejesz... Przeciwnie, dziewczynki lubią happy endy ;) Też bym tak chciała.
UsuńMasz rację!! Człowiek ma tyle lat na ile się czuje, a ja no cóż czuję się na 15. Może to daltego, gdy rzeczywiście tyle miałam to niestety nie wykorzystałąm ich tak jak powinny to robić nastolatki:)
UsuńJestem zdania, że masz tyle lat, na ile się czujesz. Nie mogę słuchać koleżanki, która w wieku trzydziestukilku rzuca na prawo i lewo tekstami "w moim wieku to już normalne" albo "w moim wieku to nie wypada". Ostatnio o mało nie spadłam z krzesła gdy walnęła, że starość nie radość. Cóż - dostajesz to, co chcesz.
UsuńJednak jej nie uśmierciłaś za co Ci dziękuje :) Strasznie nie lubię takich smutnych zakończeń. Zdecydowanie wolę happy endy które podobno są oklepane. Matteo zmienił się co widać, Patryk w końcu ma ojca, a może i niedługo braciszka :)
OdpowiedzUsuńNie mogłam. Wahałam się, ale nie mogłam tego zrobić.
UsuńNawet nie wiesz jak się cieszę z takiego zakończenia. Bardzo, Bardzo, Bardzo :)
OdpowiedzUsuńLidka zasługiwała na szczęście, i cieszę się, że jest teraz szczęśliwa.
Nie pozostaje im nic innego jak postarać się o braciszka dla Patryka :D
Dziękuje za to opowiadanie:*
To ja dziękuję.
UsuńWiedziałam, że to nie może skończyć się źle! :) Cieszę się, że tak potoczyły się losy tej trójki, bardzo się cieszę :) i mam nadzieję, że będziesz popełniać jak najwięcej "błędów", o których napisałaś, bo naprawdę Twoje historie są świetne i czyta je się rewelacyjnie! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, niecodzienna
Dziękuję. Kilka "błędów" jest już gotowych ;)
UsuńTo moje Twoje ulubione. I będę tu wracać.
OdpowiedzUsuńUwielbiam.
Cieszę się. Dziękuję.
UsuńTak jakoś od początku nastawiałam się na śmierć bohaterki. Pewnie przez ten list i okropny stan, w który co rozdział popadała Lidka. A teraz? Mam ochotę cię wyściskać. Za to, że pozwoliłaś jej żyć, za to, że pozwoliłaś jej cieszyć się synkiem i ukochanym, za to, że połączyłaś ją z Matteo. Dzięki tobie nawet mój stosunek do Włocha, którego wcześniej uważałam za gogusia, uległ kategorycznej zmianie? Cóż ja mogę powiedzieć. Chyba po prostu - dziękuję. :)
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję :)
UsuńWybacz mi, że wcześniej nie skomentowałam. Przepraszam.
OdpowiedzUsuńTeraz jednak mam trochę czasu i minimum chęci, więc skrobnę parę słów.
Od czego zacząć? Bohaterowie.
Matteo- w realnym świecie nie trawię gościa. Od tak. Strasznie mnie irytuje. Jednak Ty zrobiłaś z niego kogoś innego. Mężczyznę w którym można się zauroczyć. Mimo tych wszystkich wad.
Lidka- połowy jej zachowań nie rozumiem, drugiej połowy nie popieram. Podziwiam Cię za to w jaki sposób ją przedstawiłaś. Dopiero czytając ostatnie rozdziały lepiej zorientowałam się w jej uczuciach. Choć i tak nie do końca...
Reszta postaci również jest (jak dla mnie) mistrzowska. Gratuluję talentu.
Całe opowiadanie jest inne od tysięcy siatkarskich opków. Różni się stylem, formą i pomysłem. Na pewno jest jednym z najlepszych jakie czytałam.
Kończę, bo moje marne wypociny błagają o kasację. Będę śledziła kolejne Twoje blogi.:)
Pozdrawiam, peacearka.
Dziękuję bardzo i zapraszam do nowych ;)
UsuńJezuuu... Beczę! A rzadko mi się to zdarza! Wspaniałe opowiadanie! Gratuluję!
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń